Plac Grzybowski

W połowie XVII wieku Jan Kazimierz nadał prawa miejskie niewielkiej miejscowości Grzybów, założonej przez starostę warszawskiego Jana Grzybowskiego. Miejscowość powstała na skrzyżowaniu dróg tworzących trójkątny plac, który z czasem został obudowany ubogimi dworkami i domkami.

Na środku placu w 1786 roku stanął niewielki ratusz zbudowany według projektu Karola Bogumiła Schültza. Dzięki akwareli Zygmunta Vogla możemy zobaczyć, jak ów ratusz wyglądał. W 1920 roku trójkątny plac wybrukowano i harmonijnie obcedowano jedno- i dwupiętrowymi domami. W tamtym okresie służący za targowisko plac nazwano Rynkiem Grzybowskim. Gdy Grzybów został przyłączony do Warszawy. ratusz przestał spełniać swoje dotychczasowe funkcje, a w pierwszych latach XIX wieku mieściło się w nim więzienie. W 1830 roku budynek rozebrano.

W okresie rozwoju zabudowy kapitalistycznej, przy placu wzniesiono parę kilkupiętrowych kamienic. Stare budynki pozostawiono na skośnej ścianie placu i przy ulicy Bagno.

Z fundacji Gabrieli Zabiełło na terenie powstałym po rozbiorze pałacu Gutakowskich w roku 1861 rozpoczęto budowę kościoła Wszystkich Świętych. Prace prowadzone były z przerwami. Kościół w stylu neorenesansu wzniesiony został według projektu Henryka Marconiego. Budowę wież rozpoczęto w 1892 roku, a zakończono w 1895. Projektując świątynię, Henryk Marconi wzorował się na kościele św. Justyny w Padwie. Kościół ozdobiono dziełami malarskimi: w wielkim ołtarzu znalazł się reprezentujący szkołę włoską obraz Ukrzyżowania pędzla Franciszka Trevisaniego. W świątyni umieszczono jeszcze wiele innych cennych płócien i rzeźb.

Na początku XX wieku w środku placu powstał niewielki zieleniec. Kilka posadzonych w tamtym czasie drzew zachowało się do dziś.

Pierwsze tragiczne historyczne w dziejach placu wydarzenie miało miejsce 13 listopada 1904 roku. Po nabożeństwie uformował się pochód, na czele którego stanął Stefan Okrzeja. Uczestnicy marszu protestowali przeciwko groźbie mobilizacji zapowiedzianej przez władze carskie. Przy wylocie ulicy Próżnej zgromadzone wojska i carska policja otworzyły ogień karabinowy. Padli zabici i ranni.

W okresie międzywojennym plac był ośrodkiem handlowym. Znajdowały się tu małe sklepiki, kramy i warsztaty. Przeważał handel wyrobami żelaza i innych metali. Było gwarno i ruchliwie. Wśród bywalców targu przeważali Żydzi, gdyż głównie oni zamieszkiwali plac i jego okolice.

Plac Grzybowski w lipcu 1944 roku.
Plac Grzybowski w lipcu 1944 roku. Pusty plac po prawej stronie zdjęcia - miejsce po budynkach zbombardowanych we wrześniu 1939 roku.

Gdy w listopadzie 1940 roku w Warszawie utworzono getto, Plac Grzybowski znalazł się w tej wydzielonej i otoczonej murem części miasta. W kościele Wszystkich Świętych pozostali katoliccy księża. Gdy likwidowano getto, księżom kazano opuścić teren.

Powstanie Warszawskie

Pierwszego sierpnia kwadrans po godzinie 16 z kościoła wybiegł oddział powstańców z zamiarem zaatakowania budynku Pasty. Niemcy otworzyli ogień i zabili kilku żołnierzy, a kilku ranili. Dozorcy otworzyli bramy i zaczęli wciągać rannych.

O godzinie 16.30 od ulicy Próżnej na plac wjechał samochód ciężarowy z ustawionym na dachu erkaeemem. Samochód zatrzymał się przy wylocie ulicy, pod balkonem pokoju, w którym znajdowali się powstańcy. Wyrzucony przez Stanisława Wawrzyńczyka ps. "Rybitwa" angielski granat uśmiercił Niemców, tylko kierowcy udało się uciec. Przy samochodzie leżała porzucona broń. Niestety nie można było jej zabrać, bo miejsce stale ostrzeliwali Niemcy usadowieni na rogu Próżnej i Zielnej. Po broń wybrał się dwunastoletni "Kuba" (N.N.). Po chwili przyciągnął erkaeem, zaporową lufę i trzy skrzynki z amunicją. Jeszcze jeden wypad i w rękach powstańców znalazł się karabin. O godzinie 17.00 tramwaje zatrzymały się na skrzyżowaniu ulic Królewskiej i Marszałkowskiej i tam już zostały tworząc barykadę przez wszystkie dni Powstania.

Następnego dnia od strony Ogrodu Saskiego wjechały dwa czołgi. Jeden z nich okrążył plac, zatrzymał się po drugiej stronie kamienicy Grzybowska 6 i po chwili wystrzelił, trafiając w pokój, z którego nie udało się uciec schronionym tam żołnierzom. Od ran zginęła sanitariuszka "Danka I". Była to pierwsza ofiara śmiertelna w kompanii. Obrzucony granatami i butelkami z benzyną czołg wycofał się w kierunku ulicy Granicznej. Drugi czołg eksplodował i spłonął.

Po pogromie Woli, w kościele Wszystkich Świętych zgromadziło się blisko dwa tysiące uciekinierów z tej dzielnicy. 10 sierpnia kościół był trzykrotnie bombardowany. Niemcy szturmowali też świątynię od strony Żelaznej Bramy. Ludzie umacniali wrota workami z piaskiem i nosili wodę do gaszenia pożarów. Ksiądz, który osobiście gasił ogień na wieży kościoła, zginął śmiercią żołnierską. Wcześniej udzielał żołnierzom absolucji in articulo mortis, przynosząc im Eucharystię podczas mszy polowej w domu przy Próżnej 14.

23 sierpnia podchorąży "Rybitwa" zatrzymał przy barykadzie przy ulicy Próżnej staruszkę w chustce na głowie i z koszem w ręku. Staruszka tłumaczyła, że chce przejść, bo szuka w piwnicach ziemniaków. Została przepuszczona, ale po chwili "Rybitwa" przypomniał sobie, że sam przeglądał wszystkie piwnice i nigdzie nie znalazł ziemniaków. "Rybitwa" ruszył za kobietą, która wcale nie zeszła do piwnicy, a wspięła się schodami na strych, otworzyła małe drzwiczki w świeżo zamurowanej ścianie i wypakowała jedzenie i amunicję. Zatrzymana nie chciała nic powiedzieć. Podchorąży przez drzwiczki zrzucił granat, kazał obstawić okoliczne dachy, a sam wspiął się na dach domu przy Próżnej 12. Gołębiarz miał zamaskowane wejście na dach. Był schowany za kominem ze schmeisserem i karabinem. Osaczony ostrzeliwał się do chwili gdy skończyła mu się amunicja, a potem odrzucił karabin i skoczył z dachu na podwórko. Zginął na miejscu. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Musiał ukrywać się na dachu od początku Powstania. Ostrzeliwał ulicę Próżną, Bagno i plac Grzybowski. Był bardzo niebezpieczny. Zastrzelił i zranił wielu cywilów nabierających wodę przy ulicy Bagno, czołgających się przez plac do kościoła i podążających ulicą Próżną.

Kolejne niezwykłe wydarzenie miało miejsce 30 sierpnia. Rano na podwórzu posesji Próżna 14, ksiądz "Czech" (Ludwik Chodzidło) odprawił mszę przy stole wyniesionym z jakiegoś mieszkania. Spowiadał i udzielał Komunii cywilom i żołnierzom przygotowującym się do natarcia, które miało nastąpić w nocy.

Po południu podporucznik "Mahomet" (Franciszek Makowiecki), wchodząc do domu przy placu Grzybowskim 3/5, zauważył kręcących się czterech cywilów. Dom Grzybowska 3/5 graniczył z kościołem. Po krótkim czasie mężczyźni pojawili się, niosąc na plecach worki. Mahomet próbował ich zatrzymać, ale rzucili się do ucieczki. Udało się schwytać jednego z nich. Przyznał się do kradzieży wina i materiałów elektrycznych z piwnicy należącej do kościoła.

Wkrótce zatrzymano pozostałych sprawców, którzy ukradli także żywność i skrzynkę koniaku. Zostali oni przekazani do dyspozycji prokuratora Wojskowego Sądu Specjalnego. Niestety, wiemy, jaki wyrok zapadł w tej sprawie. Złodzieje w piwnicy domu Grzybowska 3/5 odkryli nie tylko magazyn żywności i wina mszalnego, ale też zakład ślusarski, w którym montowano błyskawice - pistolety konspiracyjnej produkcji. Ocenia się, że do wybuchu Powstania przy placu Grzybowskim 3/5 zmontowano około10 tysięcy błyskawic.

Plac Grzybowski przed wybuchem wojny
Plac Grzybowski przed wybuchem wojny
Plac Grzybowski po Powstaniu
Plac Grzybowski po Powstaniu

Powstanie upadło. Przez Plac Grzybowski 5 października 1944 roku przedefilowały oddziały kierujące się na Kiercelak, by zdać broń. Z tyłu kolumny maszerowały sanitariuszki. Ludność cywilna ściśnięta w piwnicach budynków wyszła na ulice. Mieszkańcy miasta zaczęli wręczać powstańcom to, co im jeszcze zostało: ołówki, zeszyty, kubeczki, chusteczki do nosa, agrafki, grzebyki, lusterka. Na stercie gruzu stała kobieta. Żegnając żołnierzy znakiem krzyża podniosła wysoko dłonie, w których trzymała obrazek Chrystusa: "W imię Ojca i Syna... dzieci, zabierają nam nasze dzieci". Cała ulica powtarzał za nią: "Dzieci, nasze dzieci". Setki rąk wyciągało się błogosławiąc głowy powstańców. Żołnierze stracili swój bojowy krok.

Budowa geologiczna podłoża przy kościele Wszystkich Świętych

Na początku tego roku prowadziłem badania podłoża gruntowego na terenie przykościelnym w miejscu projektowanej budowy budynku plebanii. Budynek z podziemnym garażem przylegać będzie do zachodniej ściany kościoła Wszystkich Świętych.

Teren był intensywnie uzbrojony i planując rozmieszczenie otworów, należało uwzględnić podziemne urządzenia i sieci. Na wszelki wypadek przed wierceniem mechanicznym pierwsze metry wykonywaliśmy ręcznie, żeby sprawdzić, czy w podłożu nie ma jakichś przeszkód. I rzeczywiście, w pierwszych dwóch otworach nawierciliśmy plastykową taśmę układaną nad przewodami elektrycznymi.

Kolejna próba zakończyła się sukcesem. Wykonaliśmy ręcznie otwór głębokości dwa metry i nie natrafiliśmy na żadną przeszkodę. Wiertnica mogła rozpocząć pracę. Zbliżaliśmy się do głębokości 6.0 metrów, gdy usłyszeliśmy głuchy odgłos. Wyjęliśmy wiertła i przy pomocy latarki zawieszonej na sznurku penetrowaliśmy otwór. "Nic nie widać" - powiedział kolega, który oglądał wnętrze odwiertu.

Wziąłem latarkę i jeszcze raz przeglądałem ściany. Pochyliłem się nad otworem, bo zauważyłem coś błyszczącego w ścianie. Nagle rozległ się huk, któremu towarzyszył błysk. Z otworu wystrzeliła pryzma gruntu i zasypała mi twarz. Odskoczyłem od otworu i zrzuciłem okulary, które szczęśliwie ochroniły mi oczy, Rzęsy i brwi miałem opalone. Zabezpieczyliśmy miejsce i wezwaliśmy pogotowie energetyczne.

Zacząłem jeszcze raz przeglądać podkład geodezyjny i zrozumiałem, na czym polegał mój błąd. Na mapie wykreślone były dwie równoległe linie biegnące przez teren kościelny W jednym miejscu na planie pomiędzy liniami znajdował się napis "17e". Napis oznaczał, że obszar pomiędzy liniami to miejsce gdzie przebiega 17 kabli wysokiego napięcia.

Jak powiedział pracownik elektrowni, mieliśmy wiele szczęścia, bo obok uszkodzonego przez nas kabla znajdował się przewód wysokiego napięcia o mocy 150 kW, zasilający Pałac Kultury i Nauki. Następnego dnia awaria została usunięta.

Wydarzenie zakończyło się szczęśliwie i nauczyło mnie, że na obszarze intensywnej zabudowy, w centrum miasta, przed przystąpieniem do badań warto porozumieć się z energetykami, którzy mogą udzielić szczegółowych informacji o uzbrojeniu terenu.

Badania geotechniczne udało się zakończyć bez dalszych niespodzianek. Na terenie projektowanej budowy w podłożu występowały dość zróżnicowane warunki gruntowe. W części otworów twardoplastyczne piaski gliniaste pojawiały się do głębokości 4.0 metrów ppt. Przykrywały pyły piaszczyste o stopniu plastyczności IL = 0.20. Pyły zalegały do głębokości rozpoznania tj. do głębokości 8.0 metrów ppt.

W jednym z otworów twardoplastyczne piaski gliniaste sięgały do głębokości 6.0 metrów i przykrywały mało wilgotne piaski średnie. W żadnym z otworów nie stwierdzono występowania wody gruntowej.

Na rysunku przedstawiono wybrany przekrój geotechniczny.

Przekrój